lestat lestat
897
BLOG

Jarosław Kaczyński o formowaniu rządu Olszewskiego cz I

lestat lestat Polityka Obserwuj notkę 4

 

-Więc Olszewski.
 
Z Olszewskim zaś było tak, że on kompletnie nie wierzył, iż zostanie premierem i był przekonany, że ja go rozgrywam tylko po to, by podbić stawkę dla siebie. Znaczy, że ja go w pewnym momencie sprzedam Bieleckiemu, za co PC w rządzie Bieleckiego dostanie - powiedzmy - siedmiu ministrów, a ja zostanę pierwszym wicepremierem. Na taki wariant Wałęsa prawdopodobnie by się zgodził.
 
I miałby rację, bo gdyby zaistniał układ prezydent-premier, tych siedmiu ministrów g... by znaczyło w rządzie, i ja jako pierwszy wicepremier, nawet gdybym był hierarchicznie usadzony milimetr za premierem, też bym nic nie znaczył. Ale Olszewski tego nie rozumiał, ciągle mnie podejrzewał o podwójną grę i jego otoczenie różnych panów Hniedziewiczów stale go w tych podejrzeniach utwierdzało. Miałem wtedy charakterystyczną rozmowę przy obiedzie z jednym z posłów z grupy Olszewskiego, zupełnie świeżym człowiekiem, trochę niemotą, i on mi w swojej naiwności powiedział: no tak, to jest taka gra Olszewskim. Co było nieprawdą.
 
Myśmy na uszach dosłownie stawali, żeby Olszewskiego wysforować na premiera. Myśmy robili po 50 różnych manewrów dziennie; osobiście kilkakrotnie prosiłem Bieleckiego, żeby został wicepremierem, uważając, iż w takim układzie personalnym Wałęsa zgodzi się na Olszewskiego; ja nawet w pewnym momencie coś tam obiecywałem Pawlakowi, mówiąc mu: wszystko panu zapewniam, tylko niech PSL poprze Olszewskiego, a potem kiedy poparł, demonstracyjnie mu dziękowałem. A tu wewnątrz mojej partii uprawiano propagandę, że ja chcę Olszewskiego wykończyć, i on w to - sądzę - wierzył.Powiem ci więcej, ja Olszewskiego zrobiłem premierem wbrew sobie.
 
- Jak to?
 
Bo ja wiedziałem, że on mnie prawdopodobnie wcześniej czy później zaatakuje. A wiedziałem stąd, że on był na mnie wściekły, iż nie zgodziłem się, by został szefem klubu parlamentarnego PC, zaraz po wyborach. Wprost mu powiedziałem, że się nie zgadzam i dodałem: szefem w mojej partii też nie zostaniesz. Bo i takie miał zamiary, o czym wiedziałem od Włodarczyka, który mi kiedyś, dużo wcześniej, w swojej głupocie politycznej powiedział bez ogródek: no, wie pan, my (czyli Komitety Obywatelskie, bo obaj tam wtedy działali) moglibyśmy być w PC, ale ja wtedy rozumiem, że Olszewski zostałby szefem PC. Powiedziałem Olszewskiemu: nie zostaniesz szefem PC nie tylko dlatego, że się nie nadajesz i że nie ty tę partię stworzyłeś, ale także dlatego, że twoje przywództwo w partii oznaczałoby władzę całej tej grupy, którą ja oceniam całkowicie negatywnie.
 
- Jakiej grupy?
 
Tej, co potem odeszła: Hniedziewicz, Anusz, Kostarczyk.
Ja, Teresa, nie jestem człowiekiem nadmiernie ambitnym i gdybym wiedział, że przejęcie przez niego szefostwa partii po pierwsze: czemuś by służyło, jakiemuś szerszemu interesowi publicznemu, a po drugie: nie zmieniłoby układu władzy w partii, to wprawdzie bym się z tej alternatywy nie cieszył, ale poważnie ją rozważył. Być może on by został przewodniczącym, a ja jego urzędującym zastępcą, bo Olszewski przecież jest organicznie niezdolny do urzędowania. On mi jednak proponował w gruncie rzeczy coś zupełnie innego, że ja w partii, którą sam tworzyłem, za co wylano na mnie pomyje, którą traktowałem jak własne dziecko, stanę się mało chcianym gościem, rozumiesz? Bo wszystkie ważne w niej pozycje obsiada oni, Włodarczykowie, Hniedziewicze itp. Z rozmowy tej odniosłem wrażenie, że Jan się na mnie zawiódł, że jednak spodziewał się po mnie, iż ja mu swoją partię po prostu dam, że dla mnie powinno być oczywiste, iż to on będzie jej szefem.
 
Bo widzisz, Olszewski ma podobne podejście do ludzi co Mazowiecki i Geremek. Przy potwornych ambicjach, niesamowitym poczuciu wyższości, oni trzej mają to samo przekonanie, że inni ludzie powinni dla nich pracować, że ta ich praca im się należy i jeżeli w zamian za nią zostaną przez nich obdarzeni jakąś formą przyjaźni czy zezwoleniem na pewną poufałość, powinni je traktować jako najwyższe wyróżnienie. Nie rozumiał Olszewski i nie był w stanie zrozumieć ani Mazowiecki, ani Geremek, że stosunki z nimi są dla wielu ludzi, no, nie pierwszorzędne. Że mają oni własne ambicje i własne cele.
 
- I kiedy zaatakował?
 
No, wiesz, on nas załatwił w trakcie tworzenia rządu, w sposób wyjątkowo niemiły. Potraktował nas po prostu po chamsku.
 
- To znaczy nie chciał wam dać jakich stanowisk?
 
Jednego.    
 
- Bo chciałeś dla brata?    
 
Inaczej. Dla mnie było ważne, żeby w tym rządzie - nie ukrywam - od nas był premier i Leszek na stanowisku politycznym. Ze względów nie takich, że to jest mój brat, ale dlatego że jest sprawny. Uważaliśmy, że Leszek będzie bardzo dobrym ministrem. Najpierw planowaliśmy, by został ministrem spraw wewnętrznych.
 
- Zamiast Macierewicza?

Oj, wolałem Leszka. Tylko szybko się zorientowałem, że Leszka nie da się zrobić ministrem spraw wewnętrznych, bo zaciekle się będzie temu opierał Wałęsa. Macierewicz bowiem bardzo dbał wtedy o to, żeby być w dobrych stosunkach z Wałęsą, a Leszek - nie.

 >>>>>>>>>  o Solidarności i o Wałęsie <<<<<<<<<<<<<<<

>>>>>>>>>> o elektoracie prowałęsowskim w 1991 <<<<<<<<

lestat
O mnie lestat

W związku z końcem postkomunistów,a poszerzeniem pojęcia lewica oraz uznaniem Gierka za patriotę - odkurzam znaczek sprzed 35 lat "Za nic bym nie chciał , aby uważano mnie za człowieka poważnego , bo w obecności tzw. poważnych ludzi dzieci bawia się bez wigoru i radości , kobiety przestają być zalotne , wojskowi nie chcą opowiadac pieprznych anegdot , maski zdejmuja lub nadziewają w ich obecności tylko ludzie smutni. A na dodatek - durnie są zawsze poważni. Jeden z tych poważnych wygłosił najgłupsze zdanie w salonie na mój temat "dyskomfort części dyskutantów wynikający z tej wprost niemożliwej już do banalizowania, relatywizowania czy tym bardziej ignorowania kompromitacji PO, wzrósł niepomiernie i manifestuje się w sposób różnoraki. Jedni fundują nam różnego rodzaju divertissement w postaci zagadek...."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka