lestat lestat
1934
BLOG

Gdańsk Sierpień 1980-coraz bardziej zapomniany Lech

lestat lestat Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 33

Bywają w życiu takie sytuacje, kiedy każdy musi być sam sobie dowódcą… 
Mit polskiej mocarstwowości, jakim karmiono 19-letniego Lecha w brodnickiej podchorążówce, został szybko obalony już na początku wojny. Najpierw była bitwa nad Bzurą, gdzie miał osłaniać sztab VIII Korpusu Pomorskiego generała Tokarzewskiego. Wytropiły ich niemieckie samoloty, najechały czołgi. Po tym nastąpił wyczerpujący odwrót, aż do Kutna i bitwa na bagnety. W końcu poczucie kompletnego wyczerpania, upokorzenia, osamotnienia w Puszczy Kampinoskiej. 

Po bardzo wielu latach Bądkowski przypomni scenę znamienną. Jeden z jego kolegów został ciężko ranny, tymczasem reszta żołnierzy uciekała, masowo się poddając. Bądkowski jako jedyny się zatrzymał i wręczył rannemu swój opatrunek osobisty. Wówczas jakiś młody żołnierz nie wytrzymał i podbiegł do niego z płaczem, pytając, czy i on się poddaje. 
- Nigdy tego nie zrobię - odparł wówczas Bądkowski. 

Z niewoli uciekł przedzierając się (początkowo na rowerze!) w kierunku demarkacyjnej linii niemiecko-sowieckiej. Zieloną granicę przekroczył w czterdziestostopniowym mrozie, trafiając przez Węgry do Brygady Podhalańskiej. 

Pod Narvikiem Bądkowski miał, ze swym plutonem, tworzyć osłonę dla dowódcy batalionu. Jednak gdy rozeszła się wieść, że ten zginął, jego zastępca, kapitan Newman, nie miał odwagi przejąć dowodzenia. 
- Ja tu zostaję, a ty się wycofaj - rozkazał Bądkowskiemu. 
W tomie "Bitwa trwa" Bądkowski wspominał: "Ja w tej sytuacji skierowałem przeciwko niemu pistolet i powiedziałem, że jeżeli natychmiast się nie wycofa, to ja go zastrzelę. Najpierw się żachnął, a potem ocknął i powiedział coś w rodzaju: uspokój się, ty gówniarzu, jak chwilę odpocznę, to odskoczę". 
I odskoczył… 

Za ów czyn, będący de facto odmową wykonania rozkazu, Bądkowski dostał od generała Sikorskiego order Virtuti Militari. 

Po Narviku była Szkocja, intensywne szkolenie wywiadowcze, wreszcie północne Włochy. A tam służba w formacji cichociemnych i loty nad powstańczą Warszawą. Latając z bronią i ciężkimi ładunkami złota nad Polską za każdym razem był pod ostrzałem sowieckim lub niemieckim. A on tak bardzo chciał już - dosłownie - skoczyć do Polski!

 
Nad Bałtyk trafił z wolnego wyboru. Nie chciał żyć w Anglii. Nie skorzystał także z oferty rodziny, by zamieszkać w Stanach Zjednoczonych. Wyruszył z Wielkiej Brytanii do Gdyni pierwszym możliwym transportem Marynarki Wojennej w 1946. Miał świadomość, że lekko nie będzie. 
 
                                                              * * * 
 
 Dziś, z odległości 34 lat, sądzę, że wojny nie przegraliśmy, ani nie wygraliśmy. Prawdziwa jej ocena wciąż należy do przyszłości. Możliwe, że i wynik, polityczny wynik tej wojny, dopiero się rozstrzygnie - mówił Bądkowski w swoim słynnym przemówieniu w warszawskim PEN-Clubie 6 października 1979 roku
 
                                                             * * *
 
Charakterystyczne okna w kamienicy przy Targu Rybnym w Gdańsku wychodzą wprost na Motławę. Stamtąd Bądkowski, zaciągając się papierosem bez filtra, widział przed sobą niejako samą esencję niegdyś hanzeatyckiego miasta, stratowanego przez historię. Tu przez całe lata powojenne pisał swoje teksty literackie, eseje, publicystykę polityczną. Wszystkie kluczowe momenty historii najnowszej w tym mieście były jego udziałem. 
 
                                                              * * *  
 
W 1956 roku Bądkowski skorzystał z chwilowej odwilży politycznej i założył Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, pierwszy w PRL obywatelski i pozarządowy ruch, zorganizowany wedle demokratycznych reguł. Zrzeszenie stało się ruchem masowym, liczącym sześć tysięcy członków. Swoją siedzibę ma w Gdańsku - stolicy Kaszub i Pomorza. Istnieje do dziś.
 
 
 
W latach 1967-68 przypadkiem, podczas morskiej podróży, trafił na wojnę izraelsko-egipską. Na pustyni uratował wycieńczonych z pragnienia Arabów.
 
 
 
W marcu '68 samotnie stanął w obronie bitych studentów oraz protestował przeciwko antysemickiej nagonce. Wówczas został objęty zakazem publikacji.
 
 
W grudniu 1970 roku Bądkowski wysyłał memoriały do władz PRL, protestując m.in. przeciw cenzurze. Otwarcie domagał się decentralizacji kultury oraz podmiotowości regionów w życiu publicznym. 
 
W latach 1976-1980 Bądkowski napisał swoje najważniejsze teksty dotyczące regionalizmu i samorządności. Większość z nich on, z gruntu legalista, był zmuszony drukować poza zasięgiem cenzury. Wiosną 1980 r. był obserwatorem na procesach politycznych Dariusza Kobzdeja i Tadeusza Szczudłowskiego. Jego pracownia, gdzie regularnie spotykali się z Aleksandrem Hallem, Bogdanem Borusewiczem, Arkadiuszem Rybickim, Grzegorzem Grzelakiem, Leszkiem Moczulskim, znalazła się na celowniku najwyższych rangą oficerów Służby Bezpieczeństwa. SB nadała mu w swoich papierach operacyjnych kryptonim "Inspirator".
 
 
W sierpniu 1980 roku Bądkowski wchodzi do Stoczni Gdańskiej i odczytuje tam rezolucję gdańskich pisarzy, popierających strajk. Lech Wałęsa włącza go w skład Prezydium Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Bądkowski zostaje pierwszym rzecznikiem Solidarności. Negocjuje z komunistycznym wicepremierem Mieczysławem Jagielskim punkt trzeci Porozumień Sierpniowych: dotyczący ograniczenia cenzury. Prostą konsekwencją tej działalności stała się praktyczna realizacja postulatu. Bądkowski niejako włamał się z wolnym słowem na łamy oficjalnej prasy. W "Dzienniku Bałtyckim" założył autonomiczną rubrykę "Samorządność", przekształconą potem w ogólnopolski tygodnik o tym samym tytule, wychodzący w nakładzie ćwierć miliona egzemplarzy.
 

Bądkowski, pierwszy rzecznik "Solidarności" a wcześniej członek Prezydium MKS , w strajkującej Stoczni wyglądał nieco egzotycznie: starszy, lekko kulejący pan, wśród zrewoltowanej masy robotników. Władający kilkoma językami inteligent, negocjujący z ówczesnym wicepremierem Jagielskim postulat 3 dotyczący ograniczenia cenzury.
Gdańsk Sierpień 1980-coraz bardziej zapomniany Lech

Kolejne miesiące, już po strajku, miały spotęgować krytyczny stosunek Bądkowskiego do Wałęsy uwidoczniony bodaj najsilniej po liście otwartym do pierwszego przywódcy "Solidarności". Wałęsa wydawał się na ten list w ogóle nie reagować. Bądkowski postanowił go więc opublikować w książce kilkorga autorów zatytułowanej "Wałęsa", w roku 1981. Prócz głosów bardzo pochlebnych ze strony m.in. Marii Janion, Romana Wapińskiego czy Andrzeja Wajdy esej Bądkowskiego tam zawarty mógł wzbudzić konsternację, bo jeśli o bohaterze narodowym mówi się, że "jest pewny siebie i zarozumiały", albo, że jest "postacią historycznie przypadkową", że "nie słucha uważnie, co się do niego mówi" albo, że "traci czas na zbyteczne zajęcia" - to takie stwierdzenia musiały wywołać przynajmniej konsternację.



 Mało kto wie, że w lutym 1984 r. Tusk dyżurował przy umierającym na raka Bądkowskim. Jedną ręką wymieniał w kroplówce butelkę z morfiną, drugą - taśmę w magnetofonie, by zarejestrować jego myśli…
 
Jego pogrzeb na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku stał się wielką manifestacją wolności. Za trumną, okrytą czarnym gryfem skrojonym na żółtym tle oraz flagą Solidarności, szły tłumy , Wałęsa Herbert, Geremek , Tusk.
Gdańsk Sierpień 1980-coraz bardziej zapomniany Lech
 

Gdańsk Sierpień 1980-coraz bardziej zapomniany Lech

Cały tekst jest złożonym cytatem - czyli jak pisali o Nim inni .

To słowa Donalda Tuska z 2009 o Bądkowskim 

Jeśli chcielibyśmy myśleć o Lechu Bądkowskim tylko jako o polityku bądź pisarzu, to – chcąc nie chcąc – zubażalibyśmy jego postać. Pisarzy jest wielu – mniej lub bardziej wybitnych, polityków na pewno za dużo i niewielu wybitnych. Bądkowski był jeden. Był fenomenem, człowiekiem osobnym, z gatunku tych, o których mawia się, że zostali dotknięci przez Pana Boga. Jest ich niewielu, w swoim życiu spotkałem tylko jego.Nie widzę go ani na prawicy, ani na lewicy. Był działaczem kaszubskim zakochanym w swojej „małej ojczyźnie”, a jednocześnie w wielu refleksjach śmiało wykraczał poza granice Europy, zwracając wzrok ku Ameryce i Chinom. W swojej twórczości penetrował zakamarki średniowiecznych dziejów Pomorza, a równolegle z niecierpliwością oczekiwał na wydanie swojej współczesnej powieści politycznej („Huśtawka”), którą cenzura zatrzymała mu na prawie ćwierćwiecze. Z krwi i kości legalista ceniący tradycje pracy organicznej na Pomorzu na przełomie XIX i XX wieku był zarazem publicystą publikującym w tzw. drugim obiegu („Bratniak”, „Zapis”). Był działaczem kaszubskim zakochanym w swojej „małej ojczyźnie”. Spotkałem Bądkowskiego po Sierpniu ‘80. Był to czas intensywnie przeżywanych doświadczeń politycznych. Zaprosił mnie do współpracy w redakcji „Samorządności”. Choć sprawy wielkie toczyły się w Stoczni Gdańskiej lub hali „Oliwia” podczas zjazdu „Solidarności”, dla mnie i moich przyjaciół (mieliśmy wówczas po dwadzieścia kilka lat) rzeczy najważniejsze działy się w jego pracowni na Targu Rybnym. Było w tym coś naprawdę niezwykłego, że starszy – zwłaszcza z naszej perspektywy – człowiek potrafił nas „zaczarować”. Z uwagą wsłuchiwaliśmy się w jego słowa na zebraniach Klubu Myśli Politycznej im. Konstytucji 3 Maja, podczas rozmów redakcyjnych i spotkań towarzyskich. Wszystkie one były zaproszeniem do samodzielnego myślenia, podkreślały znaczenie niezależnego, suwerennego osądu świata – bez złudzeń i iluzji ideologicznych. Podczas jednego z pierwszych spotkań, zwracając się do mnie, stwierdził krótko: „Jesteś Kaszebą”. Wciąż do tego wracam, bo jest w tym coś szczególnego. Ponad dwadzieścia lat przeżyłem w Gdańsku w rodzinie polsko-kaszubskiej, lecz dopiero to proste zdanie uświadomiło mi, jakie są moje korzenie. Co więcej, w ułamku sekundy uznałem, że bycie Kaszebą to powód do dumy, a nie wstydu. A w tamtych czasach nie było to takie oczywiste. Fascynująca była jego wiedza o ludziach. Miał wyjątkowe poczucie humoru, posunięte czasami aż do okrucieństwa, zarówno wobec siebie, jak i innych. Choć może to zabrzmieć dziwnie, powiem, że jego „okrutne” uwagi zawierały zawsze wielką prawdę o człowieku. Był szczery. Nie lubił gadulstwa i bufonady, sam zresztą był najlepszym zaprzeczeniem tych cech, które tak często spotyka się u polityków i pisarzy. W młodości był żołnierzem Września 1939, potem cichociemnym. Jego dzielność nagrodzono orderem Virtuti Militari. Ta jego odwaga, ale też poczucie obowiązku odsłaniały się wielokrotnie, ale przywołam pierwsze dni stanu wojennego. Drukowaliśmy na powielaczu kilkaset egzemplarzy czwartego numeru „Samorządności”, w którym zgromadziliśmy informacje o akcji strajkowej i apele zwołujące wielkie protestacyjne manifestacje. . Robiliśmy wtedy coś niezwykłego, jeśli spojrzy się na to uwzględniając towarzyszące okoliczności. Świat nam się walił, a my wykonywaliśmy czynność, która wyglądała na irracjonalną. Nie zapomnę spojrzenia Bądkowskiego. Za oknem zapadał wczesny zimowy zmierzch. Nasz redaktor naczelny milczał. Być może ważył racje, ale bez wątpienia był świadomy, że spełniamy swój podstawowy, najprostszy obowiązek – skoro wydaliśmy trzy numery tygodnika, trzeba wydać kolejny. Umarł 24 lutego 1984 roku. Kilka dni później pożegnaliśmy go na cmentarzu na Srebrzysku. Wspominaniu Lecha Bądkowskiego towarzyszy zawsze pewien smutek, który wynika z głębokiego przeświadczenia, że już nigdy w naszym życiu takiego człowieka nie spotkamy.

 

więcej zdjęć by leszek.sopot 

Zobacz galerię zdjęć:

lestat
O mnie lestat

W związku z końcem postkomunistów,a poszerzeniem pojęcia lewica oraz uznaniem Gierka za patriotę - odkurzam znaczek sprzed 35 lat "Za nic bym nie chciał , aby uważano mnie za człowieka poważnego , bo w obecności tzw. poważnych ludzi dzieci bawia się bez wigoru i radości , kobiety przestają być zalotne , wojskowi nie chcą opowiadac pieprznych anegdot , maski zdejmuja lub nadziewają w ich obecności tylko ludzie smutni. A na dodatek - durnie są zawsze poważni. Jeden z tych poważnych wygłosił najgłupsze zdanie w salonie na mój temat "dyskomfort części dyskutantów wynikający z tej wprost niemożliwej już do banalizowania, relatywizowania czy tym bardziej ignorowania kompromitacji PO, wzrósł niepomiernie i manifestuje się w sposób różnoraki. Jedni fundują nam różnego rodzaju divertissement w postaci zagadek...."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura