lestat lestat
606
BLOG

Dwie panie uwiodły mnie latem

lestat lestat Kultura Obserwuj notkę 7

Sorry znaczy przepraszam nie będzie o sexie znaczy seksie i opisu momentów też nie będzie . Bywa . Ale jeśli tytuł zwabił na kilka nastepnych zdań mozna zostać .

Pań co mnie uwiodły nie znam osobiście ,ale uwiedzenie nastąpiło a Babeczki znam stąd że

Jedna z nich pisała w S24 , druga występowała w telewizorze .
Panie książki napisały a teraz w S24 ma być o książkach , że niby nie tylko bojówkarze i patrioci z PRON się tu chlastają . No to ja o tych książkach i o

Hameryce . Amerykę w Polsce oooo Amerykę to się lubi.

Rosji się nie lubi . I z tego nielubienia ja ( piszę ja żeby mi jakiś mądrala nie generalizował ) najwięcej książek to o Rosji czy postsowieckich obszarach naczytałem . Że były Sowiety się rozpadły , wszystko się poszło gonić to tylko spiryt techniczny się pozostał i chlanie do prosięcego kwiku . Albo sąsiad co wpadł zapytać Mariusza który dziś dzień – niedziela czy poniedziałek bo w czwartek zaczęli pić i trochę się zgubili w kalendarzu . Była środa.

No dobra teraz ja generalizuję , ale tak to trochę leci jak Hugo przez Kołymę .

A tu Ameryka Stany do tego Zjednoczone się znaczy .
Tak sobie rachunek sumienia robię i co ja o tej Ameryce czytałem tzw reportaży pisanych przez Polaków .

No tak z grubsza trzy razy Wańkowicz i raz Łysiak ( tytuły to sobie czytający wygulga , żeby nie było tak wszystko na tacy ) .
Tylko że Wańkowicz to lata przełom 50-tych a Łysiak to końcówka 70-tych.

Do dziś nie przeczytałem komucha Putramenta o Ameryce – a ponoć to mrożąca krew w żyłach socjalistycznych opowieść była.
Dawne te klimaty .

Dlatego latem 2014 dałem się uwieść dwóm Paniom.

* * *

Pierwsza uwiodła mnie Magdusia. Magdusię czytywałem w S24 .
Magdusia typ miejski intelektualny lewacko wegetariański ( pamiętam dyskusję o różnicy miedzy haggis a kaszanką dla mnie różnica smakowa fundamentalna dla Pani Magdy nieistotna .)

Wzięła mnie za rączkę Magdusia i zaczęliśmy tuptać po Nowym Jorku .

zaczęło się tradycyjnie

Wczoraj dotarł tu statek Wapen van Amsterdam, który z Nowego Amsterdamu wypłynął na wody rzeki Mauritius 23 września. Donoszą, że naszym ludziom powodzi się dobrze i że żyją w pokoju. Zakupili od Indian wyspę Manhattes za równowartość sześćdziesięciu guldenów. Ma jedenaście tysięcy mórg.
List, który Pieter Schaghen wystosował do Stanów Generalnych w Amsterdamie, został opatrzony datą 5 listopada 1626 roku .

Zawartości książki opisywać nie będę- bo to notka z cyklu polecam a nie notka z cyklu streszczam . Jest taka jak lubię o miejscach ludziach ideach wzlotach i upadkach .

Historia miasta . Miejsce . Historia . Ciekawostki . Zdjęcie . Ludzie . Sukces i porażka.
Most , Moneta , Teatr, Budynki , Biblioteka , Kolej , Ludzie . Zdjęcie , Data .

Nasiąknięta Nowym Jorkiem Magdusia prowadzi , kluczy , znajduje miejsca , wchłania klimat i oddaje na kartkach książki .Wielkomiejsko i ciekawie. Czasami takie miejsca i historyjki których w tym miejscu zupełnie bym się nie spodziewał .
I z kartek przebija ta radocha – byłam , zobaczyłam , zgłębiłam , opisałam , zrobiłam zdjęcie . Coś mi szalenie bliskiego . nie bardzo bliskiego a szalenie .
To określenie. Tak jak szalenie podoba mi się opisana przez Magdusię idea Ciem . Liczba pojedyncza Ćma. Spotkanie Ciem . Rewelacja dla mnie .

Gdybym kiedykolwiek w życiu miał zwiedzać Nowy Jork , tuptałbym po tym mieście dokładnie tak , jak wzięty za rączkę przetuptałem te kilkaset stron z Magdusią .


* * *

W drugą podróż zabrała mnie Dorotka . Tu nie było tuptania bo to kilka tysięcy kilometrów było , kontynent do przejechania , kilka stref czasowych .

Któregoś dnia wsiadła w samochód na początku Route 66 ( tez należy sobie zagulgać jakby ktoś nie wiedział co zacz ta Droga 66 ) i dojechała do końca .

Dorotka typ telewizyjny niewegetariański
jadała po drodze steki , lody , ciacha , hamburgery , żeberka – a wszystko to kultowe niepowtarzalne - oraz inne dietetyczne amerykańskie i to opisywała a mnie ssało jak cholera , bo książkę czytałem na działce a tam lodówy brak

A czasami opisywała jak jedzą inni

 

 
W 1962 roku, w któryś piątkowy wieczór, wygłodzeni kowboje ponaglali kucharza,mówiąc, że są tak głodni, że zjedliby całą krowę z kopytami. Bob, usłyszawszy to, zaproponował konkurs. Będzie serwował steki kowbojom za darmo, a kto zje najwięcej, ten wygra pulę, na którą się wszyscy złożą. Każdy z dwunastu kowbojów wrzucił więc po pięć dolarów do kapelusza. Bob uwijał się w kuchni, smażąc funtowe steki (około pół kilograma mięsa). Wszyscy klienci restauracji dopingowali zawodników. Najbardziej wytrwały poddał się w połowie piątego steku! W ten oto sposób została ustanowiona granica możliwości kowbojskiego apetytu: cztery i pół funta, czyli siedemdziesiąt dwie uncje. Bob tego samego wieczoru ogłosił, że każdy, kto zje takie danie w ciągu godziny, nie będzie musiał za nie płacić.


 
Od tamtej pory codziennie trzech-czterech śmiałków próbuje swych sił. Co szóstemu się to udaje. Do dziś gigantyczną sztukę mięsa usiłowało pochłonąć ponad pięćdziesiąt tysięcy osób.
Osiem i pół tysiąca dało radę. Wśród nich są nawet jedenastoletni chłopczyk i sześćdziesięciodziewięcioletnia babcia. To rekordziści: on - najmłodszy, ona - najstarsza.


 
Przeważają jednak mężczyźni młodzi lub w średnim wieku. Wszyscy otrzymują certyfikaty, a ich nazwiska zapisuje się w specjalnej księdze. No i są odwożeni do hotelu limuzyną z bawolimi rogami.
Przez dwadzieścia jeden lat rekord należał do bejsbolisty z drużyny Cincinnati Reds,Franka Pastore’a, który w 1987 roku potrzebował tylko dziewięciu minut i trzydziestu sekund na rozprawienie się z dwukilogramowym stekiem i dodatkami. Pastore siedmiokrotnie przyjeżdżał do Big Texan i za każdym razem poprawiał swój czas. Zdradził kiedyś, że sztuka polega na wkładaniu do ust jak najmniejszych kawałków mięsa i nieustannym krojeniu. Najważniejszy jest więc sprawny nadgarstek.


 W marcu 2008 roku rekord Pastore’a został pobity przez Joeya Chestnuta, który potrzebował zaledwie ośmiu minut i pięćdziesięciu dwóch sekund, by połknąć całą porcję.Chestnut to zawodowy zjadacz i rekordzista, uważany za amerykańskiego bohatera i „skarb narodowy” - tak oficjalnie nazywa go Międzynarodowa Federacja Jedzenia Wyczynowego.
Chestnut pobił bowiem japońskiego mistrza - Kobayashiego. Pochłonął sześćdziesiąt sześć hot dogów w dwanaście minut, przywracając w ten sposób honor Ameryce.

 

 I to kocham – to amerykańskie – nie będzie nam jakiś Żółtek wpierdzielał rekordowo na czas amerykańskich hot dogów – miszczem Japoniec to se może być w jedzeniu glonów albo surowych ryb a nie hot dogów.

 

 Dorotka przede wszystkim rozmawiała z ludźmi i przejechała kilka tysięcy kilometrów. Nie czerpała z książek a z opowieści . Opowieści o tym jak było gwarnie ruchliwie i wspaniale aż pewnego dnia kolejna część Route 66 umarła bo otwarto kolejny odcinek autostrady . Czasami śmierć miasteczka można określić co do sekundy . Sekundy .
Jak bezpieczna egzystencja przy drodze 66 zmieniała się w walkę o byt i jak Amerykanie z tym sobie radzili i radzą – bo nie walą jak Ruscy spirtu , tylko tryskają pomysłami albo migrują i nie odwiedza ich dziadek co gada ale tu brzydko , bo na kopach by wyleciał.

 

 O historii drogi która jest kultowa i o ludziach którzy przy tej drodze też stali się kultowi . O ludziach którzy nie potrafią żyć bez tego kawałka asfaltu. I o pisarzach co tę 66 unieśmiertelnili. I miejscach przez nich unieśmiertelnionych .

 

 I ja zaproszony przez Dorotkę , czytając - czułem że siedzę w tym samochodzie obok , jadę tą Route 66 , którą nigdy przecież nie pojadę , nie wsunę steka za 72 dolce , nie zjem tych kultowych lodów po meczu , nie spotkam tych zwykłych-niezwykłych ludzi dla których Mała ( czy w Stanach coś może być małe ? ) Ojczyzna to nie jest miasto , region , wioska – ale droga .
Spory kawałek asfaltu od Chicago do Los Angeles którego historia zaczęła się w 1926 roku .

* * *
Książek nie da rady porównać – bo jak porównać najbardziej wielkomiejskie opowieści nowojorskie z prowincjonalną opowiastką z amerykańskiego zadupia o którym nikt nie słyszał – no dobra ja nie słyszałem .
A Panie które te opowieści snuły – mnie uwiodły czego i innym życzę – może dlatego czytając myślałem o Magdusi i Dorotce a nie Pani Magdalenie Rittenhouse i Pani Dorocie Warakomskiej .


1. Magdalena Rittenhouse – Nowy Jork .Od Manhattany do Ground Zero .

2. Dorota Warakomska – Droga 66

p.s. Magdalenę Rittenhouse która przestała pisywać w Salonie 24 w 2009 rozumiem. Niestety .
 

lestat
O mnie lestat

W związku z końcem postkomunistów,a poszerzeniem pojęcia lewica oraz uznaniem Gierka za patriotę - odkurzam znaczek sprzed 35 lat "Za nic bym nie chciał , aby uważano mnie za człowieka poważnego , bo w obecności tzw. poważnych ludzi dzieci bawia się bez wigoru i radości , kobiety przestają być zalotne , wojskowi nie chcą opowiadac pieprznych anegdot , maski zdejmuja lub nadziewają w ich obecności tylko ludzie smutni. A na dodatek - durnie są zawsze poważni. Jeden z tych poważnych wygłosił najgłupsze zdanie w salonie na mój temat "dyskomfort części dyskutantów wynikający z tej wprost niemożliwej już do banalizowania, relatywizowania czy tym bardziej ignorowania kompromitacji PO, wzrósł niepomiernie i manifestuje się w sposób różnoraki. Jedni fundują nam różnego rodzaju divertissement w postaci zagadek...."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura