lestat lestat
1889
BLOG

Największa demonstracja stanu wojennego-wpis coraz dłuższy

lestat lestat Polityka Obserwuj notkę 28

Tak sobie pomyślałem , że napisze o tych chwilach ktoś inny w Salonie 24.Dwóch z piszących tutaj było w samym środku wydarzeń w pacyfikowanej Stoczni.

Osoby wrażliwe na wyrazy powszechnie uznane za niecenzuralne - proszę nie czytać - ale bez tych wyrazów wpis wydaje mi się sztuczny .

16 grudnia 1981.Idę po sąsiada równolatka . Jedziemy. Pamiętałem jak się ubrać wygodne buty i czapka kominiarka , dżinsy , kurtka. - Kolejką z Sopotu dojeżdżamy do Politechniki i tam kolejka zostaje zatrzymana. Idziemy na tramwaj który o dziwo kursuje , patrzymy na tłum w okolicach Pod Kasztanami , sami jedziemy trochę dalej w okolice Błędnika. Wysiadamy.

Dym. Wszędzie snujący się dym z gazów łzawiących i tłum , tłum jaki w tym miejscu dokładnie rok temu słuchał Daniela Olbryskiego czytającego Apel Poległych , dzień w którym wydawało się że coś się zmienia . Minął rok i znowu polegli , tym razem na Śląsku. Zamiast mszy pod pomnikiem za tych z 1970 kolejne trupy.

Pod Pomnik nijak dojść z tej strony okrężnie do ulicy Łagiewniki i stamtąd coś już widać a przede wszystkim słychać. "Gestapo , gestapo" spacyfikowało Stocznię( taki dzisiejszy eufemizm po prostu ich rozwalili pałami) zamieszanie , krzyki , bezwład , chaos . Nie to nie była demonstracja spokojna, przemarsz potem msza. W każdym punkcie tłum , okrzyki , ZOMO i uciekający , goniący i gonieni , pały i kamienienie . I nakrętki śruby. Latały cały czas.

ZOMO pobudzeni niemal szczęśliwi .Nie potrzebują rozkazów. Wszędzie są grupkami po 10 -20 . Pałują każdego. KAŻDEGO . Uchylają się od kamieni i śrub. Puszki z gazem łzawiącym latają w tę i z powrotem.

Ruszają spod Pomnika w Łagiewniki. Tłum najpierw spokojnie potem panicznie zaczyna uciekać. „Bandyci" wychodzą z Wałowej wydaje mi się ze Z Gnilnej i Aksamitnej. Ucieczka w stronę Hotelu. Jest ich coraz więcej . Kurwa zaczynają mnie gonić .Uciec uciec jak najszybciej. Walę w jakąś uliczkę , w jakąś nieznaną mi dzielnicę ( dziś wiem że to był Osiek ) podwórka, zaułek . Sporo ludzi tam ucieka , bydlaki nie odpuszczają. Skąd w nich ta chęć by tyle biec , by kogoś dorwać ? Zatrzymuje się gdzieś w jakimś podwórku . Oddechu brak. Ślina jak drut wisi z ust. Śnieg do ust - nieważne czy obsikany czy brudny. Trochę wody. Na głowie „kominiarka" trochę chroni od gazu , teraz czuję że pot się ze mnie leje. Z całego. Ścieka z pleców , cieknie po dupie . Kumpla gdzieś zgubiłem. Ale wszyscy to kumple.

Wracam .Tym razem kierując się na Targ Drzewny. Po co ? Wykrzyczeć , być tu.w chaosie
Nie będę więcej pisał co się działo, działo się bieganie rzucanie ,okrzyki ucieczki. To nie była pokojowa demonstracja. To była regularna bitwa. Następne dwie godzimy wyglądają podobnie Pod Pomnikiem Sobieskiego, W okolicach Domu Partii , na ślimaku do Elbląga , przed Dworcem .

 

Widok kobiety która złapała kolka i nie ma siły biec i przebiegający skurwiel walący ją pała w plecy. Ludzi z załzawionymi oczami od gazu , kaszlący prychający.
 

Nie ma w środku krztyny litości dla frankensztajnów z pałami , oni też nie mają. Rzucić tak by skurwiela trafić. Nie przypominam sobie tego dnia "polewaczek" z następnych lat stanu wojennego - chyba ich nie było.

Dlaczego? Młodzieńcza brawura, bezmyślność, nienawiść , chęć odwetu, sprzeciwu ? A moze bezsillności i tego że coś się kończy?
Po co? By być , wykrzyczeć, dowalić , nie dać się złapać.
Słowa gestapo bydlaki chuje.
A może po prostu by być tu w tym czasie bo nie wypadało być gdziekolwiek indziej.
Pomnóżcie pytania które zadałem przez 100.000 .

16 grudnia 1981 po zamordowaniu Górników w Wujku i pacyfikacji stoczni tylu było na ulicach Gdańska. Opozycja w tym czasie siedziała w internacie i aresztach - to byli zwykli ludzie . Każdy ze 100.000 ma podobne wspomnienia tego dnia .Największa uliczna demonstracja stanu wojennego.

Gdańsk i Sopot w 1981 to razem było około 500.000 mieszkańców . Pomijając dzieci poniżej 15 roku życia , ludzi starszych i 90 % kobiet można założyć że tego dnia był tam CAŁY GDAŃSK.

Następnego 17 grudnia było dużo mniej ludzi. Ten dzień jest wymieniany historycznie jako kolejne rozbicie demonstracji przez ZOMO. Zginęła 1 osoba. od kuli snajpera. .

Napisałem to pod wpływem wiersza Freemana który napisał "Chciałem, żeby to było o nas i naszych Kumplach."

Moim Kumplom
 

Rów w którym płynie mętna rzeka
nazywam Wisłą. Ciężko wyznać:
na taką miłość nas skazali
taką przebodli nas ojczyzną

Z. Herbert, Prolog
 


Wojna polsko-jaruzelska?
To bezsilna złość, aresztowania
"ścieżki zdrowia", śmierć niewinnych
to uliczne kryteria z ZOMO

To zakochania i utraty miłości
mecze piłki nożnej i kosza
To "grzańce" na tanich winach z goździkami
i wódka "Bałtyk" pita z gwinta

To dyskusje o polityce
o prozie i poezji
To rozmowy o sporcie
komputerach, dziewczynach

To radość z celnego
rzutu brukowcem
To upojenie randką
z najpiękniejszą na roku

To Jacek Kaczmarski
i Leonard Cohen
To msze za Ojczyznę
i seks na wąskim tapczanie

To praca w kadłubie statku
i chleb łamany z robotnikami
To zaliczenia i egzaminy
i wieczna fasolka po bretońsku

To targanie bibuły
nielegalnych kaset
I drukowanie na potwornie
brudzącym powielaczu

To targanie namiotu
i letni wyjazd na Kaszuby
To dziewczyna i gitara
Złota Karczma, Ostrzyce

To kłęby gazu łzawiącego
na ulicach Gdańska i Gdyni
i kłęby mgły w dolinach
Szwajcarii Kaszubskiej

To płonąca "suka"
na trawniku przed LOT-em
i płonące nielegalnie
ognisko na plaży

To bitwa z milicją
pod Biskupią Górką
i spacer z czarnowłosą
po Monciaku

To strumienie brudzącej piany
z zomowskich "polewaczek"
i strumienie "Heweliusza"
w lesie na Polankach

To komisariat na Piwnej
i piwo w "Złotym Ulu"
gdzie nietrzeźwy pianista
grywał Ogińskiego

...na takąMŁODOŚĆ nas skazali
Taką przebodli na ojczyzną

13.12.2008

 

Niekiedy można wyczytać , że demonstracja z 16 grudnia zostałą rozbita . Mam inne zdanie . Po prostu w okolicach godziny 18 ludzie zaczęli wracac do domów.Sam załapałem się chyba około 18.30 na pociąg Tczew - Gdynia z Dworca Głownego w Gdańsku. O 20.00 zaczynała się godzina milicyjna. 

Notka wklejona po raz trzeci ,abym sam nie zapomniał i jesli przekona choć jedną osobę , że stan wojenny nie był "dobrodziejstwem" , warto było wkleić po raz trzeci .

Kto jest autorem zdjęć - nie wiem - przypuszczam że każde innego autorstwa .

DODATEK

wspomnienie gapowo

16-ego to była środa
Pod Pomnik przyjechałem wcześniej, myślę że ok.11.Kolejka dojechała jeszcze do głównego.Podeszliśmy wraz z kumplem w sporym tłumie pod stocznię prawie pod Pomnik.Po czołgach z poprzedniego dnia nie było śladu.Było tam sporo ludzi ale nie jakieś wielkie tłumy,tak 2-3 tys.Brama stoczni była rozwalona a w niej stali zomowcy. Na Łagiewnikach też stał kordon a za nim aż się świeciło od kasków i ich sprzętu.Ale stali i obserwowali to co przed stocznią na placu.Od dworca cały czas dochodzili ludzie. Tak po kilkunastu minutach o naszego przyjścia z bramy wyjechał gazik z wyrzutnią gazu.Stanął koło Pomnika i rozpoczął strzelanie gazem w tłum.To był chyba pierwszy gaz w Gdańsku od 1970. Na początku powstała spora panika.Wszyscy zaczęli się cofać w kierunku zieleniaka.Nie widziałem w tym momencie rzucania kamieniami.Kordon przy Łagiewnikach jeszcze nie atakował. Nie powiem ,miałem wtedy pietra, wszak to poniekąd był mój "chrzest bojowy". Przy dość bezładnym wycofywaniu się w kierunku dworca okazało się, że w odwrotnym kierunku przybywają tłumy.Utworzył się "front" przy zieleniaku a po kilku minutach pierwszy nasz kontratak.Była to 12-12,30. Tak to się zaczęło. Ten "front" przy zieleniaku i Rajskiej był do późnego wieczora,przynajmniej do 21,kiedy ślepy od gazu "zdezerterowałem" w kierunku Kartuskiej do rodziny , bo kolejki na głównym już nie jeździły a z buta na Przymorze gdzie mieszkałem nikt normalny by nie dotarł. Na tym terenie przed dworcem, monopolem i domem partii było kilkadziesiąt tys.ludzi.Kto był to wie jak to wyglądało.Mi to skojarzyło się z filmem "Czas Apokalipsy" i nocną sceną przy obronie mostu gdzie nikt nie dowodził. Pamiętam,że nawet TV podała, że w zamieszkach w Gdańsku rannych zostało ok.1000 osób (podawali dokładne liczby ilu milicjantów a ilu cywili). 17-ty nie był już dla mnie szczęśliwy.Przy Żaku wraz z kilkudziesięcioma innymi wpadłem w kocioł i skończyłem na Przeróbce.Ale i tak miałem szczęście bo skończyło się na kilku pałach i delikatnej prośbie by "spierdalać".Chyba dla mnie i kilkunastu innych po prostu zabrakło miejsca albo trafiliśmy na jakiegoś "ludzkiego".

wspomnienie KaNo

Pozwolę sobie na Twoim blogu na trochę wspomnień, które może uzupełnią Twoją relację.
15 grudnia skończył się strajk na uczelni. Zostalismy sami w budynku, gdzie prowadziliśmy nasłuch wojska i ZOMO. Zrobiło się nieswojo, a po usłyszeniu uwagi, żeby tyle nie gadać, bo mogą nas podsłuchiwać, postanowiliśmy zwinąć interes. Przekazaliśmy łącznikowi ze stoczni ostatnią, niepokojącą wiadomość o wymianie oddziałów wojskowych i ściągnięciu dodatkowych sił ZOMO pod stocznię i rozeszliśmy do domów złapać trochę snu po trzech nieprzespanych nocach.
Do stoczni wybrałem się tramwajem krótko po 10., wiedziałem już że została „spacyfikowana”. Ludzi było bardzo dużo, w powietrzu unosił się charakterystyczny zapach świec dymnych. Jak wynikało z rozmów, chwilę wcześniej tłum został wyparty z ulicy Łagiewniki, a był już blisko pomnika. Próbowałem znaleźć dojście do stoczni, wszystko było szczelnie obstawione. W tłumie była przekazywana informacja, że msza, która miała się odbyć pod pomnikiem o 17., może odbędzie się przed dworcem głównym. Było bardzo zimno, poszedłem do znajomych na Starym Mieście, żeby napić się czegoś ciepłego i „zasięgnąć języka”. Dostałem nie tylko herbatę, ale zostałem nakarmiony. Niestety, nikt nie wiedział co się dzieje ze strajkującymi zatrzymanymi w stoczni.
Koło 15. wybraliśmy się ze znajomym pod dworzec. Ludzi było już bardzo dużo, byli też znacznie lepiej zorganizowani. Od torowiska kolejki podmiejskiej aż do kas biletowych ustawiła się „kolejka”. „Kolejkowicze” wybierali kamienie z torowiska, ustawiali się karnie w rządku i gdy dochodzili do kas, wyskakiwali zza muru i rzucali kamieniami w stronę ZOMO. I tak wkoło. Natomiast gdy ZOMO próbowało ostrzej zaatakować, wszyscy zgodnie wyskakiwali i sypał się gęsty grad kamieni. Była to ciężka przeszkoda dla ZOMO, dlatego w stronę kolejki wysyłane były wzmocnione patrole. Tłum bronił się zawzięcie, nagle w okolicach bocznego wejścia na dworzec padły strzały. Zapadła cisza i pamiętam ten głos kilkunastoletniego chłopaka – „eeetam – ślepaki”. I ten atak odparto. Gdzieś około 18. tłum uzyskał przewagę i zaczął spychać ZOMO w stronę stoczni. Pojawiły się pogłoski, że na zapleczu hotelu „Monopol” wpadło w ręce „naszych” parę skrzynek z gazem łzawiącym. Chyba wówczas pojawił się nad dworcem helikopter, z którego zrzucano ładunki z gazem i ponownie linia „frontu” zastygła pomiędzy Zieleniakiem i dworcem. Gdzieś koło 20., gdy ludzie zaczęli się powoli rozchodzić, od strony Huciska nadjechał czołg, który z rykiem silników zaczął się wpychać w tłum. Ludzie ustępowali niechętnie i wtedy padł strzał. W oszklonych budkach z kwiatami koło „Żaka” posypały się wszyskie szyby. Po pierwszej panice, do czołgu podeszła grupka kilkunastoletnich chłopaków, którzy zaczęli się głośno zastanawiać, gdzie i czym najlepiej go podpalić, głównie tym wygasili panikę. Tylko na chwilę, bo zaraz rozległy się ostrzegawcze krzyki, że od strony Leningradziej nadjeżdża kolumna BWP (Bojowe Wozy Piechoty). Należało się jak najszybciej ewakuować. Pogubilismy sie, ja ruszyłem w stronę Długiej. Były już tam pierwsze patrole ZOMO, na które z okien niektórych kamienic polała się woda...
Następnego dnia ludzi było mniej, zamieszki zaczęły się póżniej, ale były bardziej zawzięte i trwały do późnych godzin nocnych.
Największa demonstracja w Gańsku odbyła się 1. maja 1982. Wówczas jednak władze zaskoczone jej rozmiarem nie zareagowały i kilkudziesięciotysięczny pochód spokojnie przemaszerował z Gdańska na Zaspę.

wspomnienie Witka

zamieszki na ulicach skonczyly sie wtedy tej nocy, grubo po 12-tej, po prostu ostatnim wytrwałym demonstrantom opadły już ręcę od rzucania i nogi od przyspieszonego przemieszczania sie, pluca od okrzykow i gazu... mroz byl wtedy srogi...

Mieszkalem wtedy przy glownej ulicy, pamietam jak pozno w nocy od str. Tczewa przyszedl w sukurs ZOMO potezny konwoj czolgów, SKOTów i innych opancerzonych pojazdów (milicyjnych czy wojskowych ?).

Polewaczek faktycznie wtedy chyba nie bylo - za zimno? Chociaz do apcyfikacji stoczni uzyto polewaczek - wiem to od stoczniowca.

moje jak wróciłem

a co tu więcej dopisać ? Może to że na peron dalekobieżny - bo tam wjeżdżały takie kolejki co je nazywaliśmy "szybka" - dostałem się inaczej - za pocztą co jest przy dworcu przez płot - torami i na peron. Tunele i wejście na dworzec poobstawiane było , ale z drugiej strony jak zatrzymać ileś tam tysięcy co szło na kolejkę. Jak było od góry czyli od strony PKS-u nie wiem,ale chyba tamtędy można było przejść "bezpiecznie".

Minął rok - może ktoś kto tamtego dnia był przeczyta i się podzieli

lestat
O mnie lestat

W związku z końcem postkomunistów,a poszerzeniem pojęcia lewica oraz uznaniem Gierka za patriotę - odkurzam znaczek sprzed 35 lat "Za nic bym nie chciał , aby uważano mnie za człowieka poważnego , bo w obecności tzw. poważnych ludzi dzieci bawia się bez wigoru i radości , kobiety przestają być zalotne , wojskowi nie chcą opowiadac pieprznych anegdot , maski zdejmuja lub nadziewają w ich obecności tylko ludzie smutni. A na dodatek - durnie są zawsze poważni. Jeden z tych poważnych wygłosił najgłupsze zdanie w salonie na mój temat "dyskomfort części dyskutantów wynikający z tej wprost niemożliwej już do banalizowania, relatywizowania czy tym bardziej ignorowania kompromitacji PO, wzrósł niepomiernie i manifestuje się w sposób różnoraki. Jedni fundują nam różnego rodzaju divertissement w postaci zagadek...."

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka