Moje zamiłowanie do miejsc różnych w Polsce ( Podlasie , Żuławy , Kaszuby o Gdańsku czy Sopocie nie wspominając ) prawdopodobnie obiło się o wzrok w Salonie 24. Dodając do tego fakt , że lubię dobrze napisane książki podróżnicze ( tu gwiazdą ostatnich lat jest bez wątpienia Cejrowski a i Pałkiewicza lubię ) , oraz lekką żyłkę do wyszukiwania ciekawostek z miejsc mało znanych , dziś odkryłem nieznany mi dotąd ” Dziennik z podróży Sir Richarda”
Najwspanialszym uczuciem było odkrycie , że dwie kartki z Dziennika się zlepiły i trafiam na dotąd niepublikowane zapiski Sir Richarda , który pisze tak :
Dojeżdżamy do Lubrańska . Mam zaszczyt podróżować do tej pięknej miejscowości wraz z moim chlebodawcą , Prezesem , który w Lubrańsku zwany jest przez mieszkańców Salwatorem. Tak tak – miłość i wiara lubrańczan do i w Prezesa tak się wyraża .
Od tablicy z nazwą Lubrańsk , droga ustrojona , a na poboczach dzieci machają zebranymi z okolicznych łąk kwiatami i gdy tylko widzą nas , rzucają te kwiaty przed samochodem. Moja miłość do Salwatora wypełnia mnie po paznokcie , widzę tę księgę Lubrańska w której dzień naszych odwiedzin będzie najważniejszą datą w historii tej miejscowości.
Gdy Prezes wysiadł z samochodu , tłum się rozstępował przed nim z narastającym słowem Salwator , czułem się jak rycerz Jana Sobieskiego wówczas jeszcze hetmana , zdążającego do prochów Michała Wołodyjowskiego , by swoją obecnością dodać wiary nadziei rycerstwu w walce z pogaństwem .
Niektórzy przyszli tu tylko po to aby zobaczyć czy to naprawdę Salwator jak zapowiadał to trębacz na rynku.
Łon ci to – dało się słyszeć od okolicznych.
I widziałem ludzkie nadzieje i ludzką wiarę , że Salwator zmieni Polskę , że rozwiąże problemy - gospodarcze, społeczne, ludzkie - z którymi pogaństwo nie dało sobie rady. A nie dał sobie rady, bo być może nie chciało, bo traktuje Lubrańsk jak skansen lub fatamorganę .
Mówiłem i ja , skromny przyboczny Salwatora , a ludzie mnie rozpoznawali .
-To Sir Richard ? – zapytała jakaś przejęta nastolatka swoją rówieśnicę.
-On on – to nasz najwspanialszy chłopiec z plataku – odpowiedziała druga.
-Strasznie podobny do tego Ryśka , co to u nas kilka lat temu z Łyżwą i Filipkiem w gospodzie biesiadowali – zgłosiła wątpliwość pierwsza .
-Głupia – Sir Richard z kmiotami w gospodzie ? Sir Richard to człowiek prawy i sprawiedliwy , najważniejszy rycerz Salwatora w walce z pogaństwem , nasz przyszły reprezentant w pogańskiej Brukseli. On tym wszystkim knechtom , żabojadom , makaroniarzom pokaże co to polski rycerz , a jak będą oporni wobec jego nieugiętej woli , wyzwie na pojedynek i usiecze.
-Będą się na miecze bić ?
-E głupia – teraz miecze niemodne – na blogi się będą bić.
Tu dziewczęta przerwał lubą memu sercu rozmowę , bo Salwator właśnie wzywał do uczestnictwa w pokazywaniu żółtych kartek . Opadła mnie mała wątpliwość , czemu Salwator dziś łaskawy i tylko żółtą chce by pokazać , ale Salwator wie co mówi.
Salwator jeszcze mówił o pięknie Lubrańsku , mądrości lubrańczan a oni głośno krzyczeli – Niech żyje Salwator.
Opuszczaliśmy Lubrańsk syci atmosfery tego niepowtarzalnego miejsca , uroku uliczek, domów a przede wszystkim miłością lubrańczan do nas. A Polsce życzę więcej takich miejsc jak Lubrańsk.
Tu się urywa Dziennik Sir Richarda a ja czuję w sobie jakąś pustkę , że nigdy w tak pięknym miejscu nie byłem.
A kiedy będę i zdam Wam swoją relację ?
Nie wiem , bo na razie mam jeden problem .
Nie mogę znaleźć miejscowości Lubrańsk na jakiejkolwiek mapie Polski , papierowej , internetowej .
I pozostała mi tylko nadzieja w Sir Richarda , który mi wskaże to miejsce w którym był , a które według map Polski nie istnieje.
A wypadałoby,ale co wypada to już nie moja sprawa.